Ci, którzy i tak mieli zejść zeszli. Ci zmęczeni udają się już do łóżek. Między bacówką a schroniskiem grupa turystów ustala plan na wieczór. Pierwsze lody między nimi zostały już przełamane, a właściwie zalane porcyjką czegoś mocniejszego. Sympatyczne gospodynie obsługują gości Z lasu dobiega warkot terenowych dziwactw. Zaraz dojadą, a ich właściciele usiądą w bufecie i poproszą o kolejkę. Choć robi się już ciemno i chłodno, niektórzy mają jeszcze kawał drogi do przejścia. Włażą pod górę, oświetlając sobie wyboistą leśną drogę latarkami. Będą na miejscu grubo po zmroku. Turyści z Warszawy i z wybrzeża. W schronisku jest ciepło i przyjemnie. Grzanego piwa starczy dla wszystkich. Między Lubogoszczem i Śnieżnicą wisi już księżyc. Patrzy sobie z wysoka na Luboń Wielki. Wieczór dopiero się zaczyna.
Autor: Maciej Jelonek
Skomentuj